Od wieków księżniczki postępowały tak samo: kładły się w najwyższej komnacie w najwyższej wieży i czekały, aż książę przejdzie mur z cierni, pokona smoka i da popis siły fizycznej, wbiegając po tysiącu schodów. Kamera bajki odwracała dyskretnie wzrok, żeby dać księciu czas na opanowanie zadyszki (o przygładzeniu włosów nie mogło być mowy, chodziło przecież o dowód stoczonej bitwy), a następnie rejestrowała pocałunek i przebudzenie, po czym wywieszała napis "żyli długo i szczęśliwie". Zapewne rzeczywiście żyli długo i szczęśliwie. Kolejne pokolenia zachowywały ten rytuał, zmieniały się tylko uczesania księżniczek i zbroje książąt.
Aż pewnego dnia pewna księżniczka doszła do wniosku, że to głupie, tak leżeć i czekać. Zeszła po schodach, spoiła smoka nalewką z cierniowych krzewów i czekała na księcia. Książę przyjechał, ożenił się z księżniczką, ale napis "żyli długo i szczęśliwie" nie mógł się pojawić, bo jego miejsce było w najwyższej wieży. Przez resztę życia książę odczuwał niepokojący brak, którego źródła nie mógł znaleźć, a księżniczka, odpalając kolejnego papierosa zastanawiała się, czemu jej wybranek nie może stać się królem i ciągle przypomina tego chłopca, którego lata temu powitała w bramie.
Nigdy nie przyszło jej do głowy, że właśnie ciernie, smok i schody były potrzebne, żeby książę dorósł do królowania.
piątek, 20 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz